Kiedy w zeszłym roku przeglądałam albumy ze zdjęciami mojej mamy z lat 80., zauważyłam broszkę z niezwykłym kamieniem. „Co to takiego?” – zapytałam. „Ach, to granat od twojej babci” – odpowiedziała z uśmiechem. I tak zaczęła się moja fascynacja… Dziś chcę podzielić się z Wami historiami o trzech kamieniach, które skradły moje serce – może i Wy odkryjecie w nich coś wyjątkowego?
Tanzanit – miłość od pierwszego wejrzenia (choć nie bez komplikacji)
Boże, pamiętam to jak dziś! Byłam na targu jubilerskim w Warszawie – właściwie tylko dlatego, że Anka mnie tam zaciągnęła. Lało jak z cebra, miałam przemoczone buty i naprawdę kiepski humor. Ale gdy zobaczyłam tanzanit… Najpierw myślałam, że to szafir. Ten głęboki błękit z fioletowymi refleksami – totalnie odebrał mi mowę.
Jubiler – starszy pan z siwą brodą i okularami w drucianych oprawkach – uśmiechnął się do mnie i powiedział: „To młody kamień, prawie jak pani”. Tanzanit odkryto dopiero w 1967 roku w Tanzanii, u podnóża Kilimandżaro. Niektórzy nazywają go „kamieniem jednego pokolenia”, bo według geologów złoża wyczerpią się w ciągu najbliższych 20-30 lat. Kupiłam wtedy delikatny pierścionek z tanzanitem i do dziś żałuję, że nie zdecydowałam się na większy…
Wczoraj zakładałam go na kolację z przyjaciółmi i znowu mnie urzekł – w świetle świec wydawał się bardziej fioletowy niż zazwyczaj. Właśnie to w nim kocham – zmienia się zależnie od światła, jakby miał nastroje. Trochę jak ja – śmieję się czasem.
Granat – niespodzianka urodzinowa, która zmieniła wszystko
„Wszystkie granaty są czerwone” – przekonywałam koleżankę z pracy, Magdę, gdy rozmawiałyśmy o biżuterii. Przewróciła oczami i następnego dnia przyniosła mi prezent urodzinowy. Okazał się nim zielony granat! Dosłownie szczęka mi opadła… „To demantoid” – wyjaśniła z triumfem w głosie.
Od tamtej pory wpadłam jak śliwka w kompot. Jest jeszcze spessartyn – pomarańczowy jak zachód słońca nad Bałtykiem, rodolid – fioletowy jak wrzosy w moim ogródku… Ale i tak najczęściej noszę klasyczny, wiśniowy granat w srebrnych kolczykach od mamy.
Kiedyś na randce (tej okropnej z facetem, który cały czas gadał o swojej ex) gość spojrzał na mój naszyjnik z granatem i powiedział: „Wiesz, że granaty używane były już przez faraonów 5000 lat temu?”. Jedyna ciekawa rzecz, jaką usłyszałam tego wieczoru! Podobno Noe używał olbrzymiego granatu jako lampy na arce – wyobrażacie sobie? Pewnie to tylko legenda, ale lubię o tym myśleć, gdy pada deszcz a ja noszę swoje granaty.
Topaz – kamień spokoju i pogodzenia z przeszłością (długa historia)
Z topazem mam… skomplikowaną relację. Babcia miała przepiękną broszkę z błękitnym topazem. Jako dziecko byłam przekonana, że to magiczny kamień – babcia zawsze zakładała go na ważne wydarzenia rodzinne i powtarzała: „Topaz przynosi spokój i mądrość”.
Kiedy zmarła 8 lat temu, broszka zniknęła – ciotka twierdziła, że babcia jej ją obiecała, chociaż wszyscy wiedzieliśmy, że to nieprawda… Ech, rodzinne dramaty! W końcu kupiłam sobie własny mały pierścionek z topazem, który noszę na małym palcu prawej ręki. Za każdym razem, gdy na niego patrzę, myślę o babci i o tym, jak życie jest krótkie na takie głupie kłótnie.
Kiedyś w Brazylii (mój wyjazd służbowy w 2019 – najlepsze 2 tygodnie w pracy EVER!) przewodnik opowiadał nam o topazach wielkości piłki nożnej! Wyobrażacie sobie? Takie giganty ważące po kilkaset kilogramów! Oczywiście w biżuterii używa się malutkich kamieni, ale sama świadomość, że mój maleńki błękitny kamyczek ma tak potężnych kuzynów, dodaje mu w moich oczach uroku 🙂
Jak wybrać „swój kamień”? Moje (totalnie nieeksperckie) wskazówki
Z moich doświadczeń wynika, że kamień po prostu… wybiera ciebie. Tak, wiem jak to brzmi! Ale naprawdę, czasami patrzysz na jakiś i czujesz, że to TEN. Moja przyjaciółka Zosia – ta, co zawsze wszystko analizuje i ma tabelki na wszystko – wybrała tanzanit, bo pasował do jej znaków zodiaku czy coś takiego. Tydzień później zgubiła go na siłowni! Za to przypadkowy granat, który dostała od cioci, nosi non-stop od 3 lat.
Jeśli naprawdę nie wiesz, od czego zacząć, może ta lista Tobie pomoże:
-
Tanzanit dla marzycielek i indywidualistek (ostrzegam – uzależnia!)
-
Granat dla kobiet z temperamentem (i tych, które lubią historię)
-
Topaz dla poszukujących równowagi (sprawdza się w stresujących okresach, serio!)
Nigdy nie zapomnę, jak moja szefowa Kaśka (ta wiecznie zestresowana!) przyszła do biura w naszyjniku z ogromnym topazem. „To mój prezent rozwodowy” – oznajmiła z uśmiechem. „15 lat czekałam, aż zrobię coś wyłącznie dla siebie”. Dwa miesiące później zmieniła pracę, przeprowadziła się i poznała nowego faceta. Przypadek? Nie sądzę!